Dwie miarki akcji, miarka romansu, miarka komedii… - czyli przepis na książkę?
Wielokrotnie dowiadywałam się z wywiadów i artykułów na swój temat, że ciężko określić gatunek którym tak naprawdę się zajmuję, gdyż do moich powieści wrzucam wszystkiego po trochu. Trochę jak czarownica do magicznego kotła. Sama nigdy nie zastanawiałam się w jakim gatunku się poruszam na kartach swoich powieści. Po prostu zawsze pisałam i nadal piszę to, co w danym momencie mam ochotę przeczytać. A proporcje składników? Gdzie poznałam ten przepis? Och, to bardzo stara receptura. Można powiedzieć, że starożytna…