Zaginiona autorka, pandemia i... kot.

Zaginęłam. Wiem, wiem. Chwilowo przestałam ogarniać rzeczywistość, ale sami musicie przyznać, że mam świetną wymówkę - pandemia to w końcu nie w kij dmuchał, maile muszą poczekać ;)

A już bez żartów, to muszę Wam powiedzieć, że bardzo się martwię. Przeraża mnie sytuacja, w której się znaleźliśmy. Zawsze myślałam, że prędzej ktoś wciśnie podejrzany czerwony guzik, który nas wszystkich wysadzi w kosmos (być może tym kimś byłby nawet Azazel z moich powieści diabelsko-anielskich). Taki przycisk troszkę wszystko ułatwia, bo jesteś, a potem cię po prostu nie ma. Nie ma czasu na zamartwianie się. No chyba, że zdąży się człowiek ukryć w schronie, czy w metrze (jak bohaterowie powieści Dmitrija Głuchowskiego "Metro 2033").

Pandemia to natomiast coś, czego osobiście okropnie się boję. A czemu? Bo wirusów i bakterii nie widać...  Nie wiesz, kto jest zakażony. Nie wiesz, czy ty już nie jesteś. Nie wiesz, czy ktoś chory przed chwilą nie nakaszlał w windzie (a ten durny koronawirus w zamkniętym pomieszczeniu może "latać" nawet 30 minut, więc winda to dla niego idealna strategicznie pozycja). Mnie osobiście włączyła się jakaś paranoja, że wszystko stało się zagrożeniem - nawet opakowanie jogurtu, więc może lepiej je umyć. Okrutnie boję się, że coś się stanie mojej rodzinie, dziadkom, albo dziecku.

Jako fanka filmów i książek o zombie już zdecydowanie wolałabym taką pandemię, bo przynajmniej widać z daleka do kogo nie powinno się podchodzić :) (P.S. piszcie w komentarzach jakie są Wasze ulubione filmy o zombie, chętnie bym coś zobaczyła, może czegoś jeszcze nie znam) Przyznaję, trochę mało sensownie, że jako lekarz boję się zarazków, ale z drugiej strony przynajmniej zawsze pamiętam o tym, żeby myć ręce pomiędzy wizytami pacjentów i obsesyjnie dezynfekować stetoskop.

Teraz jednak nie pracuję. Jeszcze siedzę na urlopie macierzyńskim z moim Bąbelkiem jedenastokilowym (to już chyba Bąbel albo Bąbelisko, a nie Bąbelek jeśli chcecie znać zdanie mojego kręgosłupa). W międzyczasie napisałam dla Was nową powieść - książka "Ja cię kocham, a ty miau" ukaże się już 15 kwietnia. Do jej napisania zainspirowały mnie moje dwa koty. Więc tak autopromocyjnie zachęcę w tej chwili do lektury. Już niebawem na spółkę z kotem Lordem będziecie mogli zwiedzać starą rezydencję i szukać tajemniczego mordercy oraz skarbu.


Za to teraz, kiedy ogłoszono pandemię na niczym nie mogę się skupić. Mam dwa opowiadania do napisania, a także tom czwarty przygód diablicy Wiktorii i nie mogę. Po prostu nie mogę! Cały czas myślę o mężu (także lekarzu), który "wychodzi na front" i nie wiadomo, czy nie zachoruje. Wkurzam się, że nigdzie nawet nie możemy mu kupić maseczek z filtrem. I za przeproszeniem krew mnie zalewa jak wyglądam przez okno i widzę masę ludzi, którzy mają kwarantannę w głębokim poważaniu.

Uff... wyżaliłam się. Może teraz będę miała trochę czystszą głowę. 

A co z Wami? Jak sobie radzicie? Snujecie czarne scenariusze, tak jak ja? (ta wyobraźnia pisarza to czasami strasznie życie utrudnia, wierzcie mi) A może macie jakieś dobre sposoby na kwarantannę i zajęcie myśli?

Tymczasem ja Was pozdrawiam ze spaceru... po balkonie xD




Komentarze

  1. U nas w uk mamy dozwolony jeden krótki spacer dziennie. Ja normalnie pewnie siedziała bym na bloku ale wszystkie rutynowe zabiegi odwołane do odwołania. Czekamy na szkolenia. Wiec little one w „kieszonkę” i poszliśmy na spacer po wiosce rodem jak z silent Hill” o 9 rano, bo wtedy żywego ducha nie ma nawet :) później było drugie śniadanko, drzemka, obiadek i ostatnie 4h to zabawa �� już się nie mogę doczekać aż szkrabik pójdzie spać a ja będę się odmóżdżać oglądaniem netflixowego „Salem” :D polecam ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety tu gdzie mieszkam też ludzi spacerują, jakby to były dodatkowe wakacje, a nie pandemia. Wyobraźnia mi szaleje, boję sie i chwilami czuję kłucie w klatce piersiowej przez co nakręcam się i boję jeszcze bardziej, choć wiem że to z nerwów boli.
    Nawet czytać chwilami nie mogę, bo się skupić nie mogą. Mam szczęście, że mogę pracować z domu, to plus. Wychodzę tylko 3 x dziennie, z psami na spacer. A i to unikam ludzi jak mogę.
    Życzę dużo sił i zdrowia, dla męża przede wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prędzej bym się spodziewała, że znowu Daimon podniesie na nas miecz. ;) Ale żyć jak w "Metrze" bym nie chciała. Jednak nie lubię ograniczeń, choć tunele i inne takie, zwiedzam bardzo chętnie.

    Sytuacja jest chwilowa. Ta chwila może się okazać okropnie długa i wyniszczająca psychicznie, ale po prostu trzeba się uzbroić w cierpliwość i najlepiej by było solidarnie ze wszystkimi zalec w domach (szczególnie w miastach). I nie panikować, bo to w niczym nie pomaga.

    Moja wyobraźnia (też pisarza) daje mi wytchnienie. Piszę rozmaitości na bloga i do kolejnej książki, piszę masę różnych opowiadań (może kiedyś jakiś zbiór powstanie) i to mnie bardzo relaksuje. Nie myślę o wirusie, wyłączyłam wiadomości i żyję zgodnie z prawem - czyli nie szlajam się w miejscach publicznych.

    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Manel Loureiro "Apokalipsa z"... Jeśli Pani nie czytała, polecam. Początek niby nie Rawy, blogowy... A później... Jejuuu... "rzucałam" książkę i odchodziłam, żeby szybko wrócić, bo nie dawało mi spokoju, co będzie dalej.
    Ja też mam problem z odnalezieniem się w nowej sytuacji, wyjście do sklepu kończy się u mnie praniem i kąpielą... I złożeczeniem na sytuację. Przetrwamy 😉 musimy!
    Zdrowia i pogody! (i dłuższych drzemek maluszka❤️)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja polecam mistrza grozy, Stephena Kinga. Ma wiele fajnych książek ale akurat bastion i komórka idealnie się nadają na czas pandemii :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy mamy kociaka to naprawdę bardzo ważne jest to, aby go dobrze wychować. Osobiście spodobał się artykuł o kotach w https://www.polskapraca.info/kocieta-zrobic-dobrze/ i jestem zdania, iż na pewno każdy z nas także tak myśli.

    OdpowiedzUsuń
  7. W moim mniemaniu kociaki są bardzo ciekawymi zwierzakami i na pewno warto jest je mieć u siebie w mieszkaniu. Również fajnie opisano je w https://elubaczow.com/2021/01/20/kot-brytyjski-idealny-do-malego-domu/ i ja myślę,iż takie pupile są po prostu świetne. W takiej sytuacji ja również rozważam teraz aby adoptować jeszcze kolejnego kota do siebie do domu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz