Fragment "Ja, diablica"

Stanęłam naprzeciwko prostego metalowego biurka. Na drzwiach z numerem 6, które właśnie minęłam, była tabliczka: Dział Zatrudnienia. Siedzący przede mną osobnik wyglądał jak typowy urzędnik. Miał zapięty pod samą brodę kołnierzyk, krawat w szarą igiełkę i czarny, niemodny garnitur. Wypisz wymaluj pracownik skarbówki. Niepewnie podeszłam do krzesła naprzeciwko niego. – Proszę usiąść – usłyszałam polecenie. Posłusznie zajęłam miejsce. Urzędnik nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi, z rozmachem przybijał czerwone pieczątki do podań przed sobą, jak gdyby od tego zależało jego życie. Lekko przesunęłam się na krześle, które okazało się piekielnie niewygodne. – Proszę się nie wiercić – zwrócił mi uwagę, a ja zamarłam w połowie ruchu. Z głośnym trzaskiem po raz ostatni uderzył pieczątką i zwrócił na mnie swoje czerwone tęczówki. Nie wyglądał jak typowy diabeł. Miał grube baranie rogi, wyrastające znad ludzkich uszu, brunatną skórę i wystające z ust żółte kły. To musiał ...