Fragment "Ja, potępiona"
Miałam
też klucz diabła, który zapewniał mi możliwość podróżowania w dowolne miejsce
na świecie bez biletu i dodatkowych opłat w postaci cyrografu podpisanego za
duszę. Mogłam wszystko! Mogłam wedle własnego widzimisię pokierować swoją
przyszłością. Dotknięciem palca przyswoić sobie wiedzę ze wszystkich podręczników
świata. Porozumieć się w każdym języku, bo przekleństwo wieży Babel już mnie
nie dotyczyło. Mogłam ratować świat przed zagładą, zostać bohaterką narodową,
stworzyć nowe leki albo dokonywać wynalazków, mogłam...
Rozejrzałam
się po pustym pokoju.
Mogłam
też pójść na wieczorny spacer i zastanowić się nad swoją przyszłością spokojnie
i bez patosu. Stworzyłam sobie piękny, nowy płaszcz i dobrane pod kolor botki.
Pstryknęłam palcami. Moje włosy ułożyły się na ramionach, jakbym właśnie wyszła
od fryzjera. Oczy były perfekcyjnie umalowane. Uśmiechnęłam się do odbicia w
lustrze czerwonymi wargami. Kobieta naprzeciwko mnie nie była już dawną,
zakompleksioną Wiktorią.
Kochałam
mieć moc.
Nucąc
pod nosem, wyszłam z domu. Nie miałam celu. Po prostu szłam przed siebie
tanecznym krokiem, zachwycona przyszłością, która malowała się przede mną w
różowych barwach.
Po
kilku minutach dostrzegłam po drugiej stronie ulicy Piotra.
Nie
spieszyło mu się do domu, skoro zdołałam go przypadkiem dogonić. Zwolniłam i
ukryłam się w cieniu kamienic. Nie chciałam z nim rozmawiać. Nie mieliśmy sobie
nic więcej do powiedzenia. Właśnie odchodził od kiosku. Zapalił papierosa z
kupionej paczki.
To
dla mnie kiedyś rzucił palenie. Teraz najwyraźniej było mu wszystko jedno.
Zwłaszcza że tak jak ja miał moce diabelskie i Iskrę Bożą. Żadna choroba mu nie
zagrażała. Pstryknięciem palców mógł pozbyć się raka płuc.
Hm,
a może mogłabym zostać onkologiem? Będę przyjmowała tylko beznadziejne
przypadki i leczyła je swoimi zdolnościami? Nie... wtedy Śmierć by się na mnie
wkurzyła. Jej lepiej nie wchodzić w drogę bez ważnego powodu. Miała swoje plany
wobec wszystkich.
Idąc
drugą stroną ulicy, obserwowałam Piotra. Naprawdę zależało mu na naszym
związku. Mnie też, ale... miałam wątpliwości, czy dokonałam dobrego wyboru. A
raczej nie potrafiłam się zdecydować. A jak już się zdecydowałam, to cholerny
Beleth gdzieś zniknął. Znowu się zasępiłam. Co powinnam teraz zrobić?
Piotrek
zaciągnął się papierosem. Wiatr szarpał jego czarnymi, lekko kręconymi włosami.
Lubiłam je przeczesywać palcami. Zaśmiałam się ponuro pod nosem. Nie okazywał
tego, ale nasze rozstanie przyjął chyba z lekką ulgą. Nie musiał już się
obawiać, że jakiś diabeł spróbuje zamordować go z zimną krwią.
Dochodząc
do skrzyżowania, sięgnął do kieszeni, żeby wyciągnąć rękawiczkę. Przy okazji
zgubił portfel.
Sierota...
Rozejrzałam
się szybko na boki, czy nic nie jedzie i czy gdzieś nie czai się strażnik
miejski. Przebiegłam na ukos przez skrzyżowanie, co, biorąc pod uwagę moje
dwunastocentymetrowe obcasy, było pewnie dość widowiskowe. Wskoczyłam na
chodnik po drugiej stronie i podniosłam zgubę. Już miałam zawołać Piotra, ale
zaskoczona zatrzymałam się w pół kroku.
Na
płycie chodnikowej był narysowany duży biały krzyżyk albo iks. Symbol, którym
oznacza się na mapie skarb lub cel podróży. Znajdował się dokładnie w miejscu,
w którym upadł portfel, a w którym stałam teraz ja. Piotr zauważył stratę i
przystanął, grzebiąc w kieszeni. Odwrócił się do tyłu i widząc mnie, uśmiechnął
się zaskoczony.
Coś
było nie tak. Poczułam niebezpieczeństwo.
Piotrek
ruszył spokojnym krokiem w moją stronę. Gdybym nie podniosła portfela, pewnie
szybko by po niego podbiegł.
W
tym momencie znalazłby się w miejscu iks.
–
Stój! – zawołałam.
Zaskoczony
zatrzymał się.
Na
skrzyżowanie wjechała ciężarówka z mrożonkami. Pędziła prosto na mnie.
–
WIKI!!! – krzyknął Piotrek i rzucił się w moją stronę.
Nie
zdążył.
Znak
iksa był dokładnie pode mną.
Zobaczyłam, już tylko światła
ciężarówki."
Pani Kasiu, czy oświecona wciąż jest gdzieś w planach? Zakochałam się w diablicy, a każda następna książka pocbłonięta w 1 wieczór i z niecierpliwością czekam na kolejną część.
OdpowiedzUsuń